Kochać bez zawłaszczania
2016-01-22

Z  ks. bp. EDWARDEM DAJCZAKIEM, biskupem pomocniczym diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, rozmawia ks. Dariusz Jastrząb

Trwa debata nad formą wychowania i kształcenia kandydatów do kapłaństwa, jesteśmy też świadkami pierwszych udanych i kontynuowanych prób zmian życia seminaryjnego w kontekście pojawiających się znaków czasu. Duży wpływ na to miała posynodalna adhortacja Pastores dabo vobis. Ksiądz Biskup jeszcze jako rektor seminarium był jednym z pionierów wdrażania propozycji i zaleceń Ojca Świętego. Czego dotyczyło owo novum w pracy moderatorów seminarium w Paradyżu?

Pionierem nie byłem, to jest zdecydowanie za wielkie słowo. Byłem natomiast ojcem duchownym i rektorem, który chciał zauważać, że młodzi ludzie przychodzący do seminarium mają inną od poprzedniego pokolenia i do tego bardzo szybko zmieniającą się mentalność. Żyjąc w świecie laicyzującym się, a często również zmaterializowanym, który uprawia kult konsumowania i przyjemności, nie mogli nie doświadczyć (oczywiście w różnym stopniu) skutków takiego życia. Również klimat w niektórych rodzinach nie sprzyja emocjonalnemu dojrzewaniu człowieka, co w ogóle jest problemem, a już szczególnie w przygotowaniu do życia w celibacie. Z zespołem ówczesnych wychowawców próbowaliśmy z tego faktu wyciągać możliwie najwłaściwsze wnioski. Wydawało się nam oczywiste to, że szybkość wspomnianych przemian domaga się równie szybkiej korekty tak programu studiów, jak i sposobu prowadzonej formacji.
Jednocześnie zmieniająca się i często trudniejsza sytuacja duszpasterska, wymaga posłania kapłana, który będzie w stanie rozumieć, właściwie diagnozować i skutecznie rozwiązywać konkretne, złożone sytuacje życiowe współczesnego człowieka. To już są przecież niemałe wymagania, a potrzeba jeszcze więcej. Używając słów Hansa Ursa von Balthasara, to "więcej" wygląda następująco: "Nie wystarcza jednak to, by mnie ktoś postawił w sposób nieubłagany przed wymaganiami Słowa (...). I tu właśnie potrzebuję pomocy: kogoś, kto by mnie wsparł, dopomógł przetrwać i nie uciec, trwając razem ze mną w miłości wiele wymagającej. (...) Potrafi on również na podstawie swej misji i doświadczenia, wcielać w życie tę nieubłagalność i tę miłość". Synod Biskupów dla Europy (1991) w swej Deklaracji końcowej wskazał na ważną cechę współczesnego pokolenia. Dzisiejszy Europejczyk, jeszcze bardziej niż w poprzednim okresie, jest człowiekiem konkretu, o wzmożonej wrażliwości na doświadczenie. Z tego faktu wprost wynika wskazanie, że ten, kto głosi takiemu właśnie człowiekowi orędzie Ewangelii, musi być przekonującym świadkiem. Dlatego właśnie współczesny kapłan winien być człowiekiem mającym głębokie osobiste doświadczenie Boga, a to z kolei domaga się możliwie najlepszych wychowawców i bardzo dobrych programów formacyjnych, które byłyby adekwatne do poziomu życia duchowego przychodzących kandydatów do kapłaństwa.
Wydaje się również, że ciągle postępujące zróżnicowanie poziomu przygotowania kandydatów stwarza potrzebę indywidualizowania procesu formacyjnego, jego zdecydowanie większą personalizację. Różnice w "jakości" młodych ludzi przychodzących do seminarium dotyczą wszystkich poziomów formacji: podstawowej formacji ludzkiej, duchowej i intelektualnej. Właśnie ta większa złożoność sytuacji wychowawczej sprawiła, że takie były kierunki poszukiwań w Paradyżu.

Pośród tych założeń i celów ważne miejsce zajmuje wychowanie do celibatu. Jakie warunki muszą być spełnione przez seminarium i alumna, by mogła się dokonywać poprawna formacja do życia w celibacie?

Oczywiście, w programie formacji seminaryjnej jest zawarte przygotowanie do życia w celibacie. W pierwszej fazie pobytu alumna w seminarium trzeba możliwie najszybciej i najpełniej rozpoznać jego stan duchowy i cechy osobowe, zarówno jego cechy pozytywne, jak i niedomagania. Może się to dokonać tylko w klimacie braterskiego dialogu z alumnem, umożliwiającym mu otwarcie się i szczerość. Takie jest pierwsze zadanie i podstawa dalszych poprawnych poczynań wychowawczych.
W encyklice Sacerdotalis caelibatus papież Paweł VI przypomina, że do takiego życia, jakie będzie wiódł bezżenny kapłan, życia "i wewnętrznie, i zewnętrznie intensywnie poświęconego sprawom Bożym (...), bynajmniej nie nadaje się kandydat, który pod względem cielesnym, duchowym i moralnym nie jest wyposażony w konieczne przymioty; a nie należy się spodziewać, że w tej dziedzinie łaska Boża uzupełni to, czego zabrakło naturze" (64). Do tego jednoznacznego stwierdzenia dochodzi wymagający zestaw niezbędnych cech osobowych oraz jednoznaczne wskazanie na konieczność pełnej harmonii życia czynnego i kontemplacji. W konsekwencji można stwierdzić, że musi to być człowiek, który jest "mężem o duszy zrównoważonej, mocnej i dojrzałej" (SC, 70).
Następnym krokiem, umożliwiającym lub też uniemożliwiającym proces formacji w zakresie przygotowania do życia w celibacie, jest zgoda alumna i faktyczne podjęcie trudów stawania się człowiekiem, chrześcijaninem i kapłanem.
W adhortacji Pastor es dabo vobis Jan Paweł II podkreśla potrzebę rozwijania w sobie takiego zespołu ludzkich cech, "bez których nie można kształtować osobowości zrównoważonych, silnych i wolnych, zdolnych dźwigać ciężary duszpasterskiej odpowiedzialności" (43). Jeśli jeszcze dodamy konieczność dojrzałości uczuciowej i wymagające stwierdzenie Papieża, że współczesne zadania ewangelizacyjne domagają się kapłanów, którzy "bezwzględnie i w pełni przeżywają tajemnicę Chrystusa" (PDV, 18), to będziemy mieli cały zestaw niełatwych cech i oczekiwanie na dojrzałego, mocnego człowieka.
Jak do takich postaw wychować człowieka bez jednoznacznego programu wychowawczego, a także mądrej i intensywnej formacji? "Jest oczywiste, że skuteczność formacji w dużej mierze zależy od silnej i dojrzałej osobowości wychowawców, ocenianej z punktu widzenia ludzkiego i ewangelicznego" (PDV, 66). Dojrzała osobowość wychowawcy, będącego świadkiem, odpowiednie cechy osobowe i dobra wola alumna, to niezbędne warunki takiej formacji. Konieczny jest oczywiście również program wychowawczy uwzględniający "jakość" kandydatów do kapłaństwa oraz dobrze funkcjonująca wspólnota seminarium - wychowawcy i alumni - jako środowisko wychowawcze.

Jaki jest sens celibatu kapłańskiego i realizowania cnoty czystości dzisiaj?

Najwyższym uzasadnieniem celibatu kapłańskiego jest miłość do Chrystusa i Jego Kościoła. Człowiek i ofiarna służba jemu i jego sprawom, to następny istotny aspekt życia w celibacie. Jan Paweł II często nam o tym przypomina, wskazując, że to właśnie człowiek jest "pierwszą i podstawową drogą Kościoła, drogą wyznaczoną przez samego Chrystusa, drogą, która nieodmiennie prowadzi przez Tajemnicę Wcielenia i Odkupienia" (RH, 14). Życie celibatariusza ma wpisaną w swoją strukturę i sens ofiarną służbę człowiekowi w wielorakim wymiarze, ponieważ każda prawdziwa miłość jest miłością ofiarną.
O. Józef Augustyn we wstępie do książki Michela Rondet Celibat ewangeliczny we współczesnym świecie, nawiązując do przesłania autora, zauważa: "Jedną (...) z najważniejszych Ł¤ludzkich treściŁ? celibatu jest postawa niczym nie ograniczonego respektu wobec autonomii drugiego człowieka i wobec jego wolności. (...) W tej perspektywie celibat staje się dla osób żyjących miłością erotyczną mocnym świadectwem miłości bezinteresownej, która rezygnując z więzi seksualnej, jednocześnie rezygnuje z władzy, jaka z tej więzi płynie". W świecie tak powszechnej koeduka-cyjności życia, ta podarowana ludziom przestrzeń wolności jest dzisiaj szczególnym znakiem. A powinniśmy widzieć celibat "dla Królestwa" również w kategoriach znaków czasu.
Ojciec Święty w Przesłaniu do biskupów z Konferencji Episkopatu Polski przekazanym podczas pielgrzymki do Ojczyzny w 1997 roku powtórzył: "W tej chwili (...) człowiek musi znaleźć w Kościele przestrzeń do obrony poniekąd przed samym sobą: przed złym użyciem swej wolności, przed zmarnowaniem wielkiej historycznej szansy dla Narodu". Czytając to zdanie w aspekcie rozważanego problemu, a równocześnie widząc je w kontekście nieraz na siłę kreowanego modelu życia o znamionach konsumpcyjnego używania, przeakcentowanej seksualności i skrajnej subiektywności, można odczytać wartość znaku życia w celibacie. Musi to być jednak życie bardzo wyraziste i czytelne nieustannym i bezinteresownym obdarowywaniem innych, piękne gotowością do poświęcenia czasu, rąk i serca, nie żądające w zamian niczego. Powinien to być człowiek, który w rozerotyzowanym świecie udowodni sobą, że żyjąc w celibacie dla Jezusa Chrystusa i ludzi, potrafi rozwiązać wszystkie podstawowe ludzkie problemy, potrafi kochać, być szczęśliwy, twórczy i bardzo braterski.
Miłość na taką miarę, jaką nam pozostawił Jezus Chrystus, a więc "do końca" (J 13,1) - to niewątpliwie sposób życia, do którego zostaje zaproszony człowiek podejmujący życie w celibacie. Jezus bardzo jednoznacznie wybrał życie całkowicie oddane Ojcu i swym braciom. Maksymalizm naszego życia domaga się nieustannej kontemplacji Jezusa Chrystusa i niepowtarzalnej z Nim bliskości. Życie to musi być całe kontemplacją i równocześnie obfite w działanie.

W promowanym dzisiaj - jak to Ksiądz Biskup zaznaczył - sposobie życia "o znamionach konsumpcyjnego używania", trudno stwierdzić, żeby młody człowiek był odpowiednio wprowadzany w dojrzałe przeżywanie własnej seksualności. Wiemy, że właściwy rozwój w tym zakresie poprzedza i warunkuje dojrzałą decyzję życia w celibacie. Czy młody kandydat do kapłaństwa ocierający się o styl i modę tak zwanej generacji X, z wynikającymi z tego wszystkimi zaniedbaniami odnośnie do dojrzałości seksualnej, jest w stanie odpowiedzialnie podjąć wezwanie, jakie niesie ze sobą celibat?


Myślę, że taka decyzja nie przychodzi łatwo i nie wynika to tylko z klimatu, w którym jest lansowany konsumpcyjny styl życia, a kult tak zwanej wolności seksualnej bywa nieustannie podtrzymywany. Trzeba jeszcze wyraźnie wskazać na wspominaną już koedukacyjność jako charakterystyczną cechę życia współczesnego człowieka, tworzącą jego "mieszane" środowisko życiowe. Taki właśnie świat domaga się szczególnej dojrzałości osobowościowej, z wyraźnym wskazaniem na sferę emocjonalną człowieka. Trzeba dorosnąć do pełnego zaakceptowania siebie jako kobiety lub mężczyzny - istoty obdarzonej płcią - i uznać tę odmienność za wartość, którą ubogacamy się wzajemnie.
W zamyśleniu nad życiem w celibacie musi pojawić się również problem wspólnoty, tego szczególnego i właściwego nam miejsca ludzkiego rozwoju. Pojawia się, bowiem uzasadnione pytanie, czy rezygnując z bezpośrednich form miłości i daru z siebie, nie doprowadzę do niebezpiecznego zamknięcia się w sobie. Bóg Stwórca, wprowadził w nasze życie potrzebę nieustannego wychodzenia z izolacji. Człowiek ma się realizować w traceniu siebie, w byciu "dla", a to jest zaproszeniem do życia w miłości. Rezygnacja z takiej propozycji życia wiedzie wprost do jakiegoś zasadniczego pomylenia i niezrozumienia siebie oraz sensu swojego życia.
Zasadniczy motyw wyboru życia w celibacie musi być jednoznaczny: czynię to dla Chrystusa, na służbie w Jego królestwie i dla pielgrzymujących ze mną sióstr i braci. Wiąże się to z niemodnym dzisiaj radykalnym wyborem i trwałą wiernością - nie tyle wyborowi, przyrzeczeniu, ile raczej Osobie, Chrystusowi.

Trudności z radykalizmem wyboru i zagrożenie wypływające z braku wierności własnym decyzjom, zbyt łatwo przychodzące kompromisy, a co za tym idzie niebezpieczeństwo niewierności i zdrady, poszerzają jeszcze sferę niespokojnych pytań. Celibat jawi się nam, zatem jako wymagający, a nawet dosyć ryzykowny sposób życia. Czy można, więc się dziwić, że decyzja nie jest łatwa?

A jeśli powołany przed wstąpieniem do seminarium miał jednostkowe i okazyjne doświadczenia w zakresie życia seksualnego, to, w jaki sposób dokonuje się wówczas uporządkowanie tej sfery życia ludzkiego w ramach formacji alumnów?

Najpierw trzeba pomóc młodemu człowiekowi, - jeśli on tego pragnie - w uporządkowaniu jego przeszłości. Sytuacja panująca w tej dziedzinie życia sprawia, że wielu młodych ludzi jest nieraz dotkliwie poranionych. Wydaje się, że stanowi to poważny problem w formacji do życia w celibacie.
Wspomniany wcześniej pełny wgląd we własne wnętrze, dokonywany przez samego alumna, wraz z życzliwym, braterskim towarzyszeniem wychowawcy rozjaśnia, choć trochę tę wrażliwą ludzką sferę życia. W procesie tym raczej szybko ujawni się również szczerość, dobra wola i prawdziwa chęć rozwiązania problemów lub też odwrotność tej postawy. Istotna jest także cała osobowość alumna, jego kultura osobista i jakość posiadanych motywacji. Ten etap powinien też dać odpowiedź na pytanie o możliwość korekty i zabliźnienia powstałych ran.
Trzeba dobrze przeanalizować procesy "psychizacji" i "humanizacji" popędu, których brak świadczy o niedojrzałości erotycznej człowieka. Brak znajomości siebie i brak odpowiedzialności za drugiego człowieka we wszelkich zachowaniach seksualnych sprawia, że żywienie nadziei na poprawne życie w celibacie staje się niemożliwe. Analiza ta musi być bardzo rzetelna, ponieważ pierwsze doświadczenia zbyt często, niestety, bywają niedojrzałe i egoistyczne. Wyuczenie takich zachowań, z idącym często, a właściwym dla tej sfery uzależnieniem, niejednokrotnie uniemożliwia trwałą ich zmianę. Po dogłębnej i wszechstronnej analizie postawy alumna, trzeba mu pomóc podjąć właściwą decyzję. W przypadku jej braku, decyzję o kontynuacji przygotowania do kapłaństwa lub też o odejściu alumna z seminarium muszą podjąć wychowawcy.

Jeszcze 20 lat temu konferencje ascetyczne wygłaszane przez ojców duchownych koncentrowały się na terminie "sublimacja", który stanowił niejako słowo-klucz w rozumieniu sposobu przygotowania się do życia w celibacie. W jaki sposób wychowawca - szczególnie zaś ojciec duchowny - może dopomóc dzisiaj w odkryciu wartości celibatu, by nie był on pojmowany jako ciężar bądź przymusowe bezżeństwo?

Pamiętam piękną refleksję prof. Włodzimierza Fijałkowskiego, wygłoszoną w seminarium w Paradyżu, w której, wychodząc od biblijnego tekstu: "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam..." (Rdz 2,18), wskazał na fakt, że istotę ludzkiej seksualności stanowi rodzenie. Jest ono pewną formą odniesienia do powołującego Boga, drugiego człowieka i do siebie ?? obroną przed tym, by człowiek nie zamknął się w sobie.
Na drodze powołania celibatariuszy rodzenie należy do istoty powołania. Może, więc się zdarzyć - i zdarza się - że ktoś biologicznie zachowuje celibat, ale równocześnie nie rodzi, nie jest "cały dla", a więc faktycznie nie wypełnia podjętego zobowiązania. Jeżeli próbujemy rozpatrywać celibat tylko w aspekcie biologicznej aktywności seksualnej, to zawężamy problem ponad dopuszczalne granice. Oczywiście, trzeba mówić o wyborze, o jakiejś radykalnej decyzji: wyrzekam się drogi małżeństwa, a wybieram drogę celibatariusza. W takim kontekście czystość jawi się jako wyrazistość, przezroczystość, to zaś oznacza, że człowiek nie kłamie. Czystość stanowi pewien styl życia i jest rzeczą oczywistą, że potrzebny jest w nim pewien dystans. Potrzebę seksualną należy stawiać w szeregu sfery popędowej człowieka. A ponieważ w sferze płciowej istnieje swoiste "bombardowanie" bodźcami, trzeba wykształcić w sobie umiejętność przeżywania tej sytuacji. Należy, więc nauczyć się ukierunkowywać tę ważną energię człowieka. Czystość jest również wrażliwością na fakt, że to, co nie rodzi, jest wytwarzaniem energii bezużytecznej, a ta zawsze niszczy środowisko człowieka. Celibat natomiast jest żywy wówczas, gdy jest płodny.

Ksiądz Biskup pełnił funkcję ojca duchownego. Jaka jest zależność pomiędzy prowadzeniem głębokiego życia duchowego a zdatnością do wypełniania wezwań, które niesie ze sobą celibat?

Rozpocznijmy od spojrzenia Pastores dabo vobis: "Życie w seminarium, w szkole Ewangelii - przypomina Jan Paweł II za Ojcami synodalnymi - jest postępowaniem za Chrystusem na wzór Apostołów; jest przyzwoleniem, by On wprowadził nas w służbę Ojcu i ludziom pod przewodnictwem Ducha Świętego. Jest też zgodą na to, by Chrystus Dobry Pasterz kształtował nas dla lepszej posługi kapłańskiej w Kościele i świecie. Przygotowując się do kapłaństwa, musimy też nauczyć się dawania osobistej odpowiedzi na podstawowe pytanie Chrystusa:
"Czy miłujesz mnie?" (J 21,15). Odpowiedzią przyszłego kapłana może być tylko całkowity dar własnego życia" (42).
Oblubieńczość więzi z Chrystusem jest tu decydująca, ponieważ motywem celibatu jest właśnie to "dla Chrystusa". Więź ta w życiu kapłana okazuje się "sprawą podstawową" (PDV, 16). Także nowa ewangelizacja jako fundamentalne zadanie duszpasterskie współczesnego Kościoła "dziś zwłaszcza potrzebuje kapłanów, którzy bezwzględnie i w pełni przeżywają tajemnicę Chrystusa..." (PDV, 18).
To upodobnienie do Chrystusa obejmuje Jego odniesienie do Ojca, bliskość z Nim i pełnię oddania: "Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło" (J 4,34); "Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (J 10,30). Kształtuje ono również sposób myślenia księdza oraz oceniania przez niego wielkich i małych spraw ludzkiego życia. Chodzi więc o totalne oddanie, ogarniające całą rzeczywistość człowieka. Urs von Balthasar powiedział: "Cudem, jakiego się szuka, jest po prostu świętość: świętość człowieka, który doszedł do tego, by stać się w Bogu tak nieznaczącym, że liczy się dla niego tylko Bóg. Nie interesuje go już to, kim jest. I dlatego bywa tak poszukiwany, jak chleb codzienny, z którego wszyscy mogą wziąć odrobinę dla siebie".
Możliwie najgłębsza więź z Chrystusem jest owocem głębokiej modlitwy, zamyślenia nad słowem Bożym i zgody na to, by - jak Chrystus - "stać się Eucharystią", to znaczy rozdawać siebie ludziom. Ona również decyduje o relacji kapłana z Kościołem i określa jego postawę wobec każdego napotkanego człowieka.

Czy w naszych seminariach wystarczająco porusza się problem samotności w kapłaństwie? Prosiłbym o ukazanie związku pomiędzy samotnością księdza a przeżywaniem przez niego wezwania wynikającego z celibatu.

Bardzo mnie niepokoił i nadal niepokoi fakt braku lub niedoskonałej realizacji "świętego czasu" - milczenia w naszych seminariach. O ile wiem, trudności z właściwym zrozumieniem czasu milczącej samotności nie zmniejszyły się, w konsekwencji jest więcej niepokojących zaniedbań. Wydaje się być truizmem przypominanie prawdy, że nie chodzi tu o zwykłe zamilknięcie, lecz o czas dogłębnie wypełniony miłującą obecnością Boga.
Bez tej sprawności, trudno myśleć o całkowitej wierności Bogu i ludziom w życiu księdza - celibatariusza. Bardzo niebezpieczne i szkodliwe jest niedocenianie tej pełnej życia samotności. Mocni ludzie rodzą się na takiej właśnie pustyni, gdzie człowiek może ogołocić się z siebie samego, swoich programów i punktów widzenia. Ogołocenie to umożliwia pełne podarowanie siebie. Alessandro Pronzato ostrzega, że "nie wolno pomylić Ł¤exo-dusuŁ? z wycieczką", i wydaje mi się, że dla współczesnego człowieka jest to ważne ostrzeżenie.
Francuski ksiądz Guy Gilbert, pracujący w środowisku przestępczym, zapytany o to, skąd ma siłę do ponad trzydziestopięcioletniej służby w tak ekstremalnych warunkach, odparł, że co 10 dni udaje się na 48 godzin do swojej pustelni, gdzie jest tylko Bóg, on i piękna przyroda. To jest właśnie ten rodzaj koniecznej w życiu każdego kapłana samotności. Może wprawdzie zaistnieć pewien rodzaj "niedobrej samotności": do jej przezwyciężania potrzebna jest żywa jedność z biskupem, "braterskie życie kapłanów, a także przyjaźń i serdeczne kontakty z wiernymi świeckimi" (PDV, 74).
Tak, więc bardzo błogosławiona i potrzebna jest ta kapłańska samotność. A tak w ogóle, społeczność ludzka, która jej nie rozumie i ucieka od niej w różnego rodzaju hałasy, płaci srogą cenę spłycenia i cywilizacyjnej degradacji.

Jakie czynniki wpływają zasadniczo na fakt, iż ksiądz po okresie seminaryjnej formacji może nie sprostać wymaganiom, które stawia przed nim celibat kapłański?

Celibat może być bardzo trudny bez wspólnoty, ponieważ człowiek nie może inaczej siebie realizować, jak tylko we wspólnocie. "Wspólnota życia", to model, który obowiązuje nas wszystkich. Wspólnota jest dla celibatariusza ostoją, ale także weryfikatorem istniejących i zawieranych przez niego więzi. Zawsze, bowiem będzie istniało niebezpieczeństwo, że dwoje ludzi, których łączą nawet najwspanialsze, bardzo klarowne i czyste więzi, może zechcieć stać się parą.
Współczesny kryzys, który dosięgną cywilizacji europejskiej, wyraża się również kryzysem ludzkich więzi, a w konsekwencji kryzysem wspólnoty, to zaś stanowi spore utrudnienie i zagrożenie dla żyjących w celibacie. Nieumiejętność całkowitego oddania się drugiej osobie ma również swoje źródło w braku właściwych więzi miłości łączących człowieka z Bogiem, a w konsekwencji ma również ogromny wpływ na właściwe kształtowanie człowieka żyjącego w celibacie.
Poprawnie przeżywany celibat, to rezygnacja z małżeństwa dla Boga, a On, który jest miłością, prowadzi nas do nieustannie ożywianej służby człowiekowi. Celibatariusz jest człowiekiem wciąż próbującym kochać człowieka, nie zawłaszczając go, dając mu - właśnie, dlatego, że żyje w celibacie - większą przestrzeń wolności. Oblubieńczość więzi z Chrystusem jest w takim życiu fundamentalna, a ponieważ współczesny człowiek jakby z większym trudem do niej dorasta, bywa i tak, że nie osiąga jej ktoś, kto żyje w celibacie - a to już stanowi poważny problem. Na to wszystko nakłada się jeszcze zbiologizowany seksualizm, dosyć agresywny również w środkach przekazu, który dosięga mentalności współczesnego człowieka.

Powszechnie uważa się, że wielu księżom celibat ciąży i chętnie by z niego zrezygnowali, gdyby mieli taką możliwość. Czy to prawda?

Znam to doświadczenie również... Nie wiem, jak wielu przeżywa taki stan, w Polsce, bowiem nie prowadziło się dotąd odpowiednich badań. Wydaje się jednak, że dla części księży celibat jest ciężarem. Przyczyn może być wiele, zwłaszcza, iż rzeczą ludzką jest, że w pewnych okresach życia w miłości do drugiej osoby - Boga czy człowieka - pojawia się jakiś kryzys. Znam to doświadczenie z własnego życia i wielu kontaktów z braćmi w kapłaństwie.
Przyczynami wspomnianego kryzysu mogą być: niepełna formacja do życia w celibacie lub wręcz błędy formacyjne, zaniedbania formacji permanentnej - stałej troski o rozwój duchowy, niewystarczająca dojrzałość czy emocjonalnie przesadna więź z kobietą. Bywa czasem tak, że nie wystarcza miłości i odwagi do dokonania zdecydowanych korekt, wówczas pozostają tragiczne w skutkach postawy odejścia, zdrady powołania lub niedopuszczalnych kompromisów. Natomiast wywołany tymi - czy wielu innymi - przyczynami stan kryzysu może być błogosławiony, jeżeli w przeżywającym go człowieku jest wola powrotu i odnowienia wierności. Wówczas kryzys prowadzi do większej dojrzałości.

Co odpowiedziałby Ksiądz Biskup osobie użalającej się nad trudem celibatu?


Ks. Jan Twardowski w niedawnym wywiadzie dla "Życia" wyznał: "Wielu mówi, że celibat strasznie męczy. Ale przecież małżeństwo też w jakimś sensie męczy. Kapłaństwo jest dla mnie największym szczęściem i niezwykłą fascynacją osobą Pana Jezusa. On jest absolutnie nieporównywalny z kimkolwiek".
Chcę się pod tymi słowami podpisać sercem, będąc przekonanym o pełnej słuszności tego wyznania. Chcę się również spokojnie zgodzić na to, że nie wszyscy mogą je pojąć, bo zrozumienie go jest właściwie zarezerwowane "ludziom Ducha". Światu konsumpcji, który traci odwagę bycia człowiekiem, który przestał zachwycać się prawdziwym życiem, jego rodzeniem i na zbyt wielką skalę zagubił również pojęcie ojca, i ludziom, którzy już ojców nie znają - podarujmy piękną, wrażliwą, bezinteresowną i czułą ojcowską miłość. Podarujmy człowiekowi swój czas i jeszcze więcej, bo samych siebie. Jest to bardziej przekonujące i tak naprawdę lepsze od największych dyskusji, sympozjów, wywiadów, słów...

(zaczerpnięto z: Pastores 5 (4) 1999)