Rekolekcje na start
2023-10-01
Grafika
Początek roku formacyjnego w seminarium to zawsze czas wsłuchania się w głos Ducha Świętego. On sam podczas roku akademickiego zaprasza nas do czegoś więcej niż tylko zdobycia wiedzy, umacnia nas w drodze do kapłaństwa i do niego wychowuje, aby nie zmarnować Bożej łaski.
Przez tegoroczny wrześniowy czas skupienia przeprowadził nas o. Leonard Bielecki OFM, prowincjał Prowincji św. Franciszka z Asyżu Zakonu Braci Mniejszych w Poznaniu, współautor min.

Większą część naszej uwagi poświęciliśmy tematom bliskim kapłańskiemu życiu i trudnościom, które są z nim związane. Punktem wyjścia jest fakt, że Bóg, który nas stworzył, wie najlepiej czego jako ludzie potrzebujemy w życiu do pełni szczęścia. To nazywa się właśnie powołaniem. Bóg stwarzając nas tak, a nie inaczej, stworzył nas już powołanych. Oznacza to, że tylko "ja sam" jestem w stanie, dzięki Bożej łasce, zdecydować kim chcę (silnie pragnę) być. Dlatego odpowiedź zgodna z tym, kim jestem jako dziecko Boże, jest najlepszą drogą do pełni szczęścia.

W kapłaństwie, nawet tym szczęśliwym, pojawia się jednak jakiś trud, a nawet ból. Może to być np. dochowanie wierności Bogu w celibacie. O. Leonard przestrzegał, że choć bez bólu związanego z brakiem rodziny i małżonki najpewniej się nie obejdzie, to jednak ważniejsza jest świadomość tego, że zanim jesteśmy "od kogoś" odłączeni, to przede wszystkim liczy się to "dla kogo" jesteśmy, komu się oddaliśmy. Przestrzeni, którą kapłan czyni w swoim życiu poprzez celibat i czystość nie zapełni nic ani nikt inny. 

Kapłan jest człowiekiem żyjącym samotnie po to, aby inni nie byli samotni.
Jan Paweł II

Ważnym elementem duchowości chrześcijańskiej, choć zdaje się trochę zaniedbanym w ostatnich dziesięcioleciach, jest asceza. Jak zauważa Benedykt XVI post zwraca naszą uwagę na inny głód, który jest w człowieku. Asceza i ubóstwo duchowe kieruje nas do Boga i bliźniego. 
Tego tematu min. dotyczyła piątkowa rozmowa kleryków z o. Leonardem, który jako franciszkanin złożył ślub ubóstwa i dzielił się swoim świadectwem życia oddanego zupełnie Bogu i zakonowi, bez swojej własności. Ojciec zwrócił też uwagę na szczególne wymiary ascezy i postu w XXI wieku, wieku, który obok szczytowej w dziejach konsumpcji przeżywa swoisty renesans ascetyczny ale pojmowany inaczej - bez Boga jako swego celu. Różnego rodzaju diety (posty?), ćwiczenie ciała (gr. askesis to pl. ćwiczenie), minimalizm (ubóstwo?), życie w zgodzie z naturą (Laudato Si?), szukanie ciszy (pustelnicy?), filantropia (jałmużna?), medytacje (modlitwa chrześcijańska?) to wszystko formy podobne praktykowanym w Kościele od jego początku. Co z tego dla nas? Może trochę wstydu? Że ludzie w świecie dla przemijalnych dóbr są w stanie poświęcić nieraz więcej niż nie jeden chrześcijanin dla Boga - Dobra Najwyższego.

Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą.
1 Kor 9, 25 

Jeszcze jednym spośród wielu rekolekcyjnych tematów był strój duchowny - sutanna. Czy w czasach, gdy widok koloratki na clickbaitach (zdjęciach nagłówków na portalach internetowych) kojarzy się już niemal tylko i wyłącznie źle, jest jeszcze miejsce na polskiej ulicy dla księdza w sutannie? O. Leonard, sam będąc obłóczony w brązowy habit, zapewniał, że tym bardziej powinniśmy być widzialnym znakiem dla ludzi świeckich, szczególnie dla katolików, którzy potrzebują wsparcia i obecności kapłana, również pomimo zgorszeń, które mają miejsce z powodu niektórych księży. Można powiedzieć, że jeśli miłujemy Kościół, to musimy na sobie go nieść, pomimo grzechów jego ludzi. Wszak znamy jego wartość i sami doświadczamy w nim dobra i obecności Chrystusa. Misja Kościoła trwale jest czymś najbardziej potrzebnym temu światu. Nie spychajmy samych siebie na margines.

Tematem zaś, który dotyczy wszystkich ludzi, nawet niezależnie od poziomu wiary, jest bycie narażonym na pokusy złego ducha. Ważne jest poznać mechanizm jej działania, by nie dać się jej zwieść. 
Ojciec przedstawił następujący schemat: 
1. Pierwszy podszept ->
2. Nasilający imperatyw ->
3. Wstępny kompromis (wyobrażenie możliwości) ->
4. Etap ulegania ->
5. Kompromis (z własnym sumieniem) ->
6. Decyzja ->
7. Realizacja
Diabeł podrzuca nam najpierw tylko impuls, krótką myśl(1), którą możemy zazwyczaj szybko odrzucić jeśli nie wejdziemy z nim w dyskusję(2). Jednak jeśli za nią pójdziemy, to zaczynamy pertraktować, wyobrażać sobie jak taki grzech mógłby w ogóle wyglądać(3). To sprawia, że "rozbrajamy swoje systemy obronne" i "rozmiękczamy się". Później zaczynamy ulegać - czyli przestajemy z tym walczyć(4) i zaczynamy iść na kompromis z własnym sumieniem(5). Po tak stworzonej przez nas, przy asystencji kusiciela, wizji grzechu rodzi się wreszcie decyzja(6), po niej już tylko czekamy na moment, by ją zrealizować(7). 
Czasem następuje etap 8 - późne opamiętanie się, wtedy pod wpływem wyrzutów sumienia, odstępujemy od popełnianego grzechu. Choć grzechu zawsze należy się wystrzegać, to jednak samo odczucie wstydu i żal za grzechy jest jak najbardziej odruchem dobrym i naturalnym. Jeśli grzech nie budzi w nas wstrętu do niego (nie do siebie samych) to znak, że nasze sumienie uległo deformacji i zatarciu? Skrucha wszak jest jednym z tych uczuć, które mogą najbardziej nas zbliżyć do Miłosiernego Ojca, jak objaśniał nam o. Leonard podczas piątkowego nabożeństwa pokutnego, podczas którego odczytana została przypowieść o synu marnotrawnym.
Walka z demonem byłaby wielce nierówna, gdyby nie Bóg, on nas zawsze wspomaga i jest nieskończenie potężniejszy od złego ducha. Musimy tylko wzywać (np. przez akty strzeliste) w walce Jego wsparcia, Jego obecności, Jego krzyża, który zgładził grzech świata.




Zdjęcie #1Zdjęcie #2Zdjęcie #3Zdjęcie #4Zdjęcie #5Zdjęcie #6Zdjęcie #7Zdjęcie #8Zdjęcie #9Zdjęcie #10Zdjęcie #11Zdjęcie #12Zdjęcie #13Zdjęcie #14